Ta strona została uwierzytelniona.
— 266 —
— Mój dobry przyjacielu — wyjąkał Porthos uradowany, że d‘Artągnan dał taki obrót rzeczom.
Uściśnięto się.
Trüchen, przyszedłszy do siebie, po zdumieniu z hojności barona, uczuła się na właściwem sobie miejscu i podała tylko do pocałowania czoło wstydliwe i zarumienione wielkiemu panu, z którym zaczęła tak się wczoraj spoufalać. Baron Porthos tak był zachwycany, że byłby chętnie wypróżnił swoje kieszenie dla kucharki i Celestyna. Lecz d‘Artagnan go wstrzymał.
— Teraz na mnie kolej — rzekł.
I dał dwa pistole kucharce i dwa Celestynowi.