— Tem bardziej śpieszyłem, że wiedziałem jak wy śpieszycie.
— Kochany przyjacielu, zapewne nie rozważyłeś, że mogłeś mnie i Porthosowi zaszkodzić?
— Pomyślałem; ale dlaczego kazaliście mi na Belle-Isle taką dziwną rolę odgrywać?
— Przebacz mi — rzekł Aramis.
— A ty miej mnie za wytłumaczonego — odparł d‘Artagnan.
— Zatem — mówił dalej Aramis — tym sposobem wiesz wszystko.
— Na honor, nic nie wiem.
— Wiesz, że musiałem natychmiast uprzedzić pana Fouqueta, aby wprzód doniósł królowi.
— Ale to było zbyteczne.
— Bynajmniej. Pan Fouquet ma nieprzyjaciół, wiesz o tem.
— Tak, zapewne.
— Jednego nadewszystko.
— Niebezpiecznego?
— Śmiertelnego. Zatem, aby pokonać wpływ tego nieprzyjaciela, musiał pan Fouquet dać królowi dowody poświęcenia i wielkich ofiar. Zrobił on miłą niespodziankę Najjaśniejszemu Panu, ofiarując mu Belle-Isle. Gdybyś ty pierwszy przybył do Paryża, nie byłoby już niespodzianki... i mogłoby się zdawać, że ulegamy jakiejś obawie.
— Rozumiem.
— Otóż i cała tajemnica, — rzekł Aramis, zadowolony, że przekonał muszkietera.
— Tylko — rzekł d‘Artagnan, — króciej było wziąć mnie na bok i powiedzieć: „Kochany przyjacielu, fortyfikujemy wyspę Belle-Isle w zamiarze ofiarowania jej królowi. Zrób nam tę przysługę i powiedz za kim jesteś, czy jesteś przyjacielem pana Colberta, czy pana Fouqueta?“ Może ja byłbym nic nie odpowiedział; ale wtedy, mógłbyś dodać: „Czy jesteś moim przyjacielem?“ a ja byłbym odpowiedział: Tak.
Aramis skłonił głowę.
— Tym sposobem — mówił dalej d‘Artagnan — sparaliżo-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/275
Ta strona została uwierzytelniona.
— 275 —