wałbyś mnie, a jabym poszedł powiedzieć królowi: Najjaśniejszy Panie, pan Fouquet fortyfikuje Belle-Isle. Oto akt darowizny pana Fouqueta na dowód jego zamiarów. Ja tym sposobem nie grałbym roli głupca; kryć się nie było potrzeby i z pod oka nie bylibyśmy na siebie patrzyli.
— Zatem — odezwał się Aramis — działałeś, jako przyjaciel pana Colberta. Czy jesteś jego przyjacielem?
— Na honor, nie!... — zawołał kapitan, — jest to gbur, którego równie nienawidzę, jak niegdyś Mazariniego, a nie boję się go wcale.
— Co do mnie — mówił Aramis — ja kocham pana Fouqueta i sprzyjam mu. Znasz moje położenie... nie mam majątku... pan Fouquet wiele mi wyświadczył dobrodziejstw i nadto dobrze znam świat, abym tyle dobrego nie umiał ocenić; pan Fouquet podbił moje serce i nie mogę mu go odmówić.
— Doskonale, dobrego masz pana.
Aramis przygryzł usta.
— Sądzę, że najlepszego, jakiego mieć można.
Następnie zamilkł na chwilę.
D‘Artagnan nie przerywał mu.
— Wiesz zapewne od Porthosa, jakim sposobem został wmieszany w to wszystko?...
— Nie — odpowiedział d‘Artagnan, — prawda, jestem ciekawy, ale nigdy nie badam przyjaciela, kiedy chce przede mną ukryć tajemnicę.
— Zatem ja ci powiem.
— Ale to powiedzenie nie obowiązuje mnie.
— Nie lękaj się niczego; Porthos jest człowiekiem, którego najbardziej ukochałem, ponieważ jest dobry i szlachetny. Od chwili, gdy zostałem biskupem, szukam prawych charakterów przez które mogę ukochać prawdę, a nienawidzieć intrygi. Przywołałem więc Porthosa do Vannes. Pan Fouquet, który mnie lubi, widząc jego przywiązanie do mnie, przyrzekł mu order przy pierwszej sposobności. Oto cała tajemnica.
— Wcale jej nie nadużyję — odrzekł d‘Artagnan.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.
— 276 —