— Co za niepokój i jakie zaufanie zarazem!... — mówił do siebie — cała dusza Raula maluje się w tym liście.
Zapomina w nim o hrabi de La Fere, a mówi o uszanowaniu dla Ludwiki. Ostrzega mnie, a błaga co do siebie.
— A!... — mówił dalej pan de Guiehe z groźnym ruchem — mieszasz się do moich spraw, panie de Wardes, to i ja się zajmę twojemi... Co zaś do ciebie, biedny Raulu, serce twoje zostawiło tu zakład, będę czuwał nad nim, nie lękaj się niczego.
Po uczynieniu tej obietnicy, Guiche kazał prosić Malicorna, aby, jeżeli może, przybył do niego natychmiast. Malicorne udał się na zaproszenie z pośpiechem, który był owocem rozmowy z Montalais. Im bardziej Guiche badał Malicorna, tem bardziej tenże działając w cieniu, odgadywał badającego. Wynikło stąd, że po kwadransie rozmowy, z której Guiche myślał, że odkrył całą prawdę co do La Valliere i króla, właściwie niczego się nie dowiedział, prócz tego, co widział na własne oczy; tymczasem Malicorne wyrozumiał, czy odgadł jak kto woli, że Raul zaczyna niedowierzać i że hrabia de Guiche czuwać ma nad skarbem Hesperyd. Malicorne przyjął na siebie rolę spostrzegacza. Guiche w przekonaniu, że uczynił dla przyjaciela wszystko, co mógł, zajął się swemi sprawami. Nazajutrz wieczorem doniesiono o przybyciu pana de Wardes i o pierwszem jego przedstawieniu się królowi. Następnie, przychodząc do zdrowia, miał odwiedzić brata królewskiego. Guiche udał się do księcia o godzinę wcześniej.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.
— 291 —