— Mój drogi panie, ja znam tylko jednę. Mówię o księżnie pani, czy mamy jaką inną księżnę w sercu?
Guiche chciał się rzucić; ale się jeszcze powstrzymał. Sprzeczka pomiędzy dwoma młodzieńcami była nieuchronna.
— Wcale tu niema mowy o księżnie, kochany panie Wardes — rzekł Guiche — ale o tem, co dopiero mówiłeś; mianowicie, że ukryłeś coś przed Bragelonnem.
— Pan wiesz tak dobrze jak i ja, — o co chodzi, odpowiedział de Wardes.
— Nie, na honor.
— Udajesz pan chyba, że mnie nie rozumiesz. Jestem przekonany, że księżna nie panowałaby tak, jak pan nad sobą.
— A!... obłudniku — rzekł Guiche cicho — znowu wróciłeś do swego ulubionego przedmiotu.
I, pomijając zaczepkę, powrócił do poprzedniej rozmowy.
— Jestem przyjacielem Raula, który chwilowo wyjechał, tymczasem, pojmujesz pan, nie mogę pozwolić, aby krążyły ubliżające mu wieści.
— Tembardziej, że Bragelonne zabawi jakiś czas w Londynie — podchwycił de Wardes z naigrawaniem.
— Tak pan sądzisz? — zapytał naiwnie de Guiche.
— Przez Boga?... czy pan myślisz, że go posłano do Londynu dlatego tylko, aby pojechał i powrócił?... O!... nie, posłano go do Londynu, aby tam pozostał.
— A!... hrabio — wyrzekł Guiche, silnie chwytając za rękę pana de Wardes — przykre to dla Bragelonna podejrzenie, które usprawiedliwia to, co pisał z Boulogne.
De Wardes ostygł, zamiłowanie żartów zapędziło go za daleko, pozwolił wziąć górę nad sobą.
— Cóż zatem pisał? — zapytał.
— Że mu napomknąłeś coś złośliwie o La Valliere i śmiałeś się z zaufania, jakie pokłada w tej dziewicy.
— Tak, wszystko to uczyniłem — odrzekł de Wardes — i byłem gotów usłyszeć od wicehrabiego de Bragelonne to, co mówi człowiek, obrażony przez innego. Dlatego, gdybym szukał z panem sprzeczki, powiedziałbym ci, że księżna, sprzyjając
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.
— 295 —