— A teraz, mój kochany hrabio — rzekł pozwól mi powiedzieć, że w niczem oszukać się nie dam. Albo jesteś, albo będziesz kochankiem księżny? Odkryłem tajemnicę i lękasz się, abym jej nie rozgadał, chcesz mnie zabić dla zapewnienia milczenia, to rzecz bardzo prosta i ja na twojem miejscu to samobym uczynił.
Guiche spuścił głowę.
— Panie de Guiche — mówił dalej de Wardes — czy warto narzucać mi tę niegodziwą sprawę Bragelonna. Ostrożnie, przyjacielu, drażniąc odyńca, do wściekłości go się przywodzi, gdy męczy się lisa, czyni się go tak dzikim, jak żbik. Stąd wynika, że napastowany przez ciebie, będę się bronił na zabój.
— Masz pan do tego prawo.
— Tak, lecz strzeż się, przyjacielu, bo wiele złego mogę wyrządzać; łatwo pojmujesz, że nie byłem tak głupi, abym na kłódkę zamknął moją albo raczej twoją tajemnicę?.. jeżeli cię zabiję... a to jest prawdopodobne, rozumiesz? — wówczas mam jeszcze przyjaciela, dowcipnego, który posiada moją tajemnicę, o!... ty go znasz. Uważaj więc dobrze, że gdybyś mię zabił, śmierć moja nie nawieleby ci się nie przydała, a przeciwnie, jeżeli ja cię zabiję... ha!... wszystko to być może.
Guiche zadrżał.
— Jeżeli pana zabiję — mówił dalej de Wardes — księżna będzie miała dwóch nieprzyjaciół, którzy pracować będą nad tem, aby ją zgubić.
— O!...panie — zawołał Guiche rozjuszony — nie licz na moją śmierć; z tych dwóch nieprzyjaciół, jednego natychmiast zabić się spodziewam; drugiego zaś przy pierwszej sposobności, jaka mi się nadarzy.
Byli już na polance.
— Sądzę — rzekł Guiche — iż jesteśmy już gotowi, panie de Wardes; wyjeżdżaj zatem, jeżeli nie chcesz, abym ja wyjechał.
— Nie trudź się pan — odpowiedział de Wardes — oszczędzę ci tej fatygi.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/302
Ta strona została uwierzytelniona.
— 302 —