nością. Król kiedy niekiedy spoglądał na jedzących i jak znawca oceniał przymioty biesiadników.
— Panie du Vallon!... — wyrzekł.
Właśnie Porthos jadł salami z zająca i w jednej chwili połknął ogromny kawał.
Wygłoszenie nazwiska dreszczem go przejęło, aż mu zając zatrzymał się w gardle.
— Najjaśniejszy Panie — odrzekł głosem stłumionym, ale zrozumiałym.
— Niechaj podadzą panu du Vallon ten udziec jagnięcy — rzekł król — czy lubisz, panie du Vallon, młode mięso?
— Ja wszystko lubię, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział Porthos.
A d‘Artagnan mu podszepnął:
— Wszystko co Wasza Królewska Mość mi przysyła.
Porthos powtórzył.
Król skinieniem głowy okazał zadowolenie.
— Dobrze ten je, kto się dobrze napracuje — odezwał się król uradowany, że ma naprzeciw siebie tak dobrze jedzącego, jak Porthos.
Porthos otrzymał półmisek, z jagnięciem i aż połowę włożył na swój talerz.
— A co?... — spytał król.
— Wyborne — spokojnie odpowiedział Porthos.
— Czy w twoich stronach, panie du Vallon, są tak tłuste barany?
— Najjaśniejszy Panie, sądzę, że w moich stronach, jak i wszędzie, co tylko jest najlepszego, przedewszystkiem do króla należy; zresztą ja nie jadam baraniny, tak przyrządzonej jak u Waszej Królewskiej Mości.
— Jakże więc jadasz?
— Ja każę przyrządzać całego baranka.
— A to jakim sposobem?
— A oto takim, Najjaśniejszy Panie; mój kucharz, zabawny Niemiec, nadziewa baranka małemi kiełbaskami, które sprowadza z Strasburga, serdelkami, które mu przywożą z Troyes,
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.
— 309 —