Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.
—   34   —

danych twoich przychodzi dzisiaj służyć ci, jak służył niegdyś w dniach bitew. Król, nie mając roli owoców, utraciłby najpiękniejszą scenę baletu. Nie chciałem, aby z mojej przyczyny nastąpiła podobna przeszkoda dla wdzięków, zręczności i piękności królewskiej, opuściłem mój majątek, aby przybyć na pomoc mojemu królowi.
Każdy z tych wyrazów wpadał miarowo, harmonijnie, wymownie do ucha Ludwika XIV-go; pochlebstwo zarówno mu się podobało, jak zadziwiało odwaga. Poprzestał więc na odpowiedzi:
— Nie mówiłem, abyś powracał, hrabio.
— Zapewne, ale Wasza Królewska Mość, nie dałeś rozkazu, abym został.
Król czuł, jak czas ubiega. Scena, przedłużając się, wszystko mogła popsuć. Jeden cień w tym obrazie mógł już zaszkodzić. Zresztą, król miał serce, przepełnione dobremi myślami; w oczach księżnej nowe zaczerpnął natchnienie.
Spojrzenie Henrjetty mówiło mu:
— Ponieważ zazdrośni są o ciebie, podziel podejrzenia; kto nie ufa dwóm współzawodnikom, lęka się każdego z nich.
Księżna tem zdaniem przeważyła. Król uśmiechnął się do hrabiego de Guiche. Guiche nie zrozumiał ani jednego wyrazu z niemej rozmowy z księciem. Zauważył tylko, że nie chce ona patrzeć na niego. Otrzymaną łaskę przypisał jednak sercu księżnej. Król był życzliwym dla wszystkich. Tylko książę nic nie pojmował.
Rozpoczęto balet, który był świetny. Guiche jaśniał, jak słońce, ale jak słońce-dworak, któremu należy się podrzędna rola. Lekceważąc to powodzenie, na które księżna żadnej nie zwracała uwagi, nie myślał już o odzyskaniu jej życzliwości. Księżna nie spojrzała na niego. Powoli cała jego radość zgasła w bólu i niepokoju, tak, że nogi mu ociężały, ręce obwisły i głowa pochyliła się. Król był odtąd pierwszym tancerzem w kadrylu.
Spojrzał na pokonanego współzawodnika. Guiche nie był tym samym, co dawniej, dworzaninem. Najprzód tańczył źle, potem ustał zupełnie. Król i księżna odnieśli zwycięstwo.