— Tak, król. Ale to jeszcze nie powód, aby upuszczać głowę towarzyszki. Któż ona?...
— Panna de La Valliere, Najjaśniejszy Panie.
— Panna de La Valliere? Czy zemdlała?... Biedne dziecię!... — mówił dalej król. — Prędzej, prędzej doktora!...
— Saint-Agnan, — ciągnął król dalej — czuwaj nad panną La Valliere, proszę cię, i przywołaj doktora. Ja biegnę uprzedzić księżnę o wypadku, jaki spotkał jej damę honorową.
I, nie czekając odpowiedzi, kiedy pan de Saint-Agnan zajęty był przeniesieniem panny de la Valliere do zamku, pobiegł szczęśliwy, że znalazł sposobność zbliżenia się do księżny i pomówienia z nią chwil kilka. Na szczęście, przejeżdżała kareta; zatrzymano woźnicę, a jadące osoby, dowiedziawszy się o wypadku panny de La Valliere, z chęcią ustąpiły jej miejsca. Pęd powietrza podczas jazdy szybko przywrócił przytomność chorej. Przybywszy do zamku, chociaż słaba, zdołała wysiąść z karety i przy pomocy swych towarzyszek dostać się do mieszkania.
Umieszczono ją w pokoju, przyległym do dolnych salonów.
Tymczasem król zastał księżnę pod jednym z klombów; usiadł przy niej, a noga jego szukała stopy księżny pod krzesłem.
— Ostrożnie, Najjaśniejszy Panie, — rzekła Henrjetta cicho, — nie wyglądasz na obojętnego człowieka.
— Niestety!... — odparł Ludwik XIV-ty tym samym tonem, — lękam się, czyśmy nie zawarli układu nad nasze siły.
Później rzekł głośno:
— Czy wiesz już pani o wypadku?...
— O jakim wypadku?...
— A!... mój Boże, widząc cię, pani, zapomniałem, że umyślnie przybyłem, aby ci o nim opowiedzieć. Bardzo mi przykro, iż smutną wieść ci przynoszę; jedna z twoich dam honorowych, biedna La Valliere, zemdlała.
— Biedaczka!... — spokojnie rzekła księżna — a to od czego?...
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.
— 55 —