— Bo kiedy zażądała pozwoleństwa królewskiego na zawarcie małżeństwa, król odmówił.
— Odmówił?...
— Tak, odmówił, chociaż sam hrabia de La Fere, którego król poważa, jak wiesz, za przysługi, jakie wyświadczył w przywróceniu na tron twojego brata i inne, prosił go o to usilnie.
— A więc zakochani niech czekają, aż król zmieni zdanie; młodzi dosyć mają czasu.
— A!... moja przyjaciółko — rzekł Filip, uśmiechając się z kolei — widać, że nie pojmujesz, o co chodzi.
— Być może.
— A wiesz co najwięcej rozczuliło króla?
— Zatem król był rozczulony?...
— Serdecznie.
— Ale czem?... powiedz.
— Przygoda nieco romantyczna.
— Wiesz, jak lubię słuchać o podobnych przygodach, a ty mi każesz czekać!... — rzekła księżna z niecierpliwością.
— A zatem...
Tu książę przerwał na chwilę.
— Słucham.
— Pod dębem panna de La Valliere, sądząc, że jest sama z dwiema przyjaciółkami, zwierzyła im się ze swej miłości dla króla.
— A!... — westchnęła księżna, zaczynając być niespokojną... — z miłości dla króla? Kiedyż to?
— Przed godziną.
Księżnę dreszcz przeszedł.
— A o tej miłości nikt nie wiedział?...
— Nikt.
— Nawet król?...
— Nawet król. Malutka ukrywała swoją tajemnicę, aż oto nagle tajemnica była od niej silniejsza i wymknęła się.
— Od kogo wiesz o tej niedorzeczności?...
— Tak jak wszyscy.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.
— 63 —