go dzisiaj dowcipnym. Na szczęście, książę miał znaczny zapas dobrego humoru, tak że wystarczało go aż do czasu, kiedy, żegnając lokai i oficerów, udał się do sypialnego pokoju.
Oddalając się, polecił kawalerowi, aby oświadczył księżnie ukłony i powiedział, że ponieważ książę lęka się bólu zębów, nie pójdzie już do parku i przez noc całą pozostanie w domu. Kawaler śpiesznie podszedł do księżny, w chwili, kiedy powracała do domu. Jak wierny sługa wypełnił swoje posłannictwo i zauważył najprzód obojętność, a nawet pomieszanie, z jakiem księżna przyjęła wiadomość o swoim małżonku.
Zaledwie pożegnał księżnę, spotkał dwóch młodzieńców, trzymających się pod ręce. Szli z pochylonemi głowami, odrzucając na stronę kamyki, napotykane na drodze, i tą niewinną zabawką rozpędzali sobie myśli. Byli to panowie de Guiche i de Bragelonne.
Widok ich sprawił na kawalerze, jak zazwyczaj, przykre wrażenie. Pomimo to, ukłonił się i wzajemny ukłon odebrał.
Następnie udał się do zamku. Wchodząc na małe schody, prowadzące do bocznego wejścia, ujrzał kobietę, za którą szła druga. Obie przeszły pod arkadą z wielkiego na mały dziedziniec. Kobiety podążały śpiesznie, a szelest jedwabnych sukni zdradził ich chód wśród ciemnej nocy.
— Zapewne znam te dwie kobiety — pomyślał kawaler, zatrzymując się na ostatnim stopniu schodów. Następnie, kiedy, jakby psim instynktem wiedziony, chciał iść za niemi; zatrzymał go jeden z lokai, który go szukał oddawna.
— Panie — rzekł — kurjer przybył.
— Dobrze, dobrze — odpowiedział kawaler — dosyć mamy czasu; do jutra.
— Ale są pilne listy, które może pan kawaler raczy przeczytać.
— A! listy! a skąd przyszły!
— Jeden z Anglji, a drugi z Calais; ostatni przyszedł sztafetą i zdaje się być bardzo ważny.
— Z Calais?.. któż u djabła z Calais do mnie pisze?
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —