Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.
FONTAINEBLEAU.

Czwarty dzień już upływał, jak wszelkie możebne czary złożyły się na to, aby wspaniałe ogrody Fontainebleau zamienić w rozkoszne miejsce pobytu. Pan Colbert wydostał cztery miljony i rozporządzał niemi ze świadomością rzeczy. Każda drjada i sylwan najmniej sto liwrów kosztował dziennie. Do trzystu wynosił kostjum dla jednej z takich figur. Proch i siarka do sztucznych ogni na każdą noc pochłaniały do stu tysięcy liwrów. Prócz tego bywały iluminacje nad brzegiem stawu, kosztujące trzydzieści tysięcy liwrów na jeden wieczór. Zabawy te wyglądały wspaniale. Colbert nie posiadał się z radości. Raz wraz widział księżnę i króla wyjeżdżających na polowania, lub przyjęcie fantastycznych osób, a te uroczystości wymyślono jakoby dla uwydatnienia dowcipu księżnej i monarszej hojności króla. Księżna, bowiem, jako bohaterka tych igrzysk, odpowiadała na przemówienia deputacji ludów nieznanych, jako to niby Garamantów, Scytów, Hiperbojerów, plemion kaukaskich i Patagonów, którzy jakby z pod ziemi wyrastali, śpiesząc ku niej z czołobitnością, za co król ich obdarzał brylantem jakim lub sprzętem drogocennym. Wtedy owi deputowani, wierszem mocno dziwacznym nieraz, wystawiali monarchę, porównywując go ze słońcem, a książę z uroczą Febus, siostrą promiennej gwiazdy dnia, a o królowych i księciu i mowy tam nie było, jakgdyby król poślubił Henrykę angielską.