— Otóż jesteśmy.
— Przekonamy się, czy możliwem było co usłyszeć — wyrzekła księżna.
— Ciszej!.. zawołała dziewica, zatrzymując księżnę z gwałtownością, zapominającą o etykiecie.
Księżna stanęła.
— Przekonaj się pani, że słychać — rzekła Athena.
— Jakto?
— Niech księżna pani słucha.
Księżna zatrzymała oddech i słychać było w rzeczy samej wyrazy, wymówione głosem smutnym i przyjemnym zarazem.
— O! mówiłem ci, wicehrabio, i mówię, że szalenie ją kocham; mówię, że gotów jestem umrzeć dla niej.
Na ten głos księżna zadrżała. Z kolei zatrzymała swoję towarzyszkę i lekkim krokiem odprowadziła ją o dwadzieścia kroków w tył, to jest tak daleko, że głos dojść jej nie mógł.
— Pozostań tu — rzekła — moja droga Atheno, aby nas kto nie zoczył: sądzę że tu o tobie mowa?
— O mnie, księżno?
— Tak, o tobie, albo raczej o tej przygodzie; posłucham sama, bo we dwie byłybyśmy odkryte. Idź, poszukaj Montalais, powracaj i czekaj mnie na ścieżce do lasu.
Spostrzegłszy zaś, jej wahanie, dodała stanowczo:
— Idź i pośpiesz się!
Następnie uniosła suknię, aby nie sprawiać szelestu i ścieżką przez zarośla poszła w kierunku królewskiego dębu.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —