dzić. Kawaler był już bliski osiągnięcia tego celu, gdy w załamie muru spotkał dwie osoby, które go potrąciły. Już miał na ustach niegrzeczną uwagę, kiedy, podnosząc głowę, poznał nadintendenta. Fouquet szedł z osobą, którą kawaler widział po raz pierwszy. Osobą tą był Jego eminencja biskup z Vannes. Zatrzymany dostojnością osoby i zmuszony przez przyzwoitość usprawiedliwić się, cofnął się o krok. Że zaś Fouquet był grzeczny dla wszystkich, co nawet król, choć go nie lubił, przyznawał, dlatego i kawaler powitał go uprzejmie, widząc, że przez nieostrożność, a nie skutkiem złej chęci został potrącony. Fouquet również grzecznie się odkłonił. Następnie, poznawszy kawalera lotaryńskiego, wyrzekł kilka grzeczności, na które chcąc nie chcąc tenże musiał odpowiedzieć. Jakkolwiek krótką była rozmowa, n.eznajomy już znikł w cieniu. Kawaler spostrzegł to z żalem i zwrócił się do Fouqueta:
— A! panie — rzekł — przybywasz za późno. Wiele mówiono o tem, że cię nie było, i słyszałem, jak książę się dziwił, iż będąc zaproszony przez króla, nie przybyłeś.
— Nie mogłem przybyć wcześniej; ale, skoro jestem wolny, przybywam.
— W Paryżu spokojnie?
— Zupełnie, Paryż dobrze przyjął ostatni podatek.
— A! rozumiem, chciałeś się pan przekonać o usposobieniu, zanim przybyłeś na nasze uroczystości.
— Bądź co bądź jednak przybywam za późno. Uciekam się zatem do ciebie, panie, abyś mnie objaśnił, czy król jest w zamku i czy mogę go widzieć dziś, lub czy też mam czekać do rana.
— Przed pół godziną król znikł nam z oczu — odpowiedział kawaler.
— Może jest u księżny?... — zapytał Fouquet.
— Nie sądzę, aby był u księżny, bo dopiero co ją spotkałem, powracającą małemi schodami i kto wie, czy mężczyzną, który ją odprowadzał, nie był sam król...
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —