Król pragnął pozostać sam, aby miał czas zbadać, co się działo w jego sercu, i dlatego spiesznie udał się do mieszkania, gdzie pan de Saint-Agnan przybył niebawem po rozmowie z księżną.
Pan de Saint-Agnan okazał się wybornym opowiadaczem, tak subtelnym znawcą, że król słuchał go z wielkiem zajęciem, mianowicie, kiedy opowiedział namiętną mowę księżny, co do stosunków z panną de La Valliere. Chociaż król nie czuł już dla księżnej tego, co dawniej, słuchał z zadowoleniem o owym zapale księżny, z którym wypytywała o szczegóły przygody; schlebiało to jego miłości własnej. Doświadczał zadowolenia, to prawda, ale jego serce nie trwożyło się bynajmniej tem, co księżna myśli o całej tej sprawie. Skoro tylko Saint-Agnan skończył, król zapytał:
— Teraz powiedz mi, Saint-Agnan, czy wiesz, kto jest panna de La Valliere?...
— Nie tylko wiem, kto jest, ale kim będzie.
— Co to ma znaczyć?...
— Chcę powiedzieć, że jest tem, czem kobieta może tylko pożądać, aby została, bo jest, kochaną przez Waszą Królewską Mość, chcę więc powiedzieć, że będzie teraz, czem Wasza Królewska Mość zechcesz.
— Ja nie o to cię pytam... Nie chcę wiedzieć, czem jest dzisiaj, albo czem będzie jutro. Chcę wiedzieć, czem była wczoraj? Powtórz mi, co mówią o niej.