Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
—   112   —

— Zaraz odpowiem na myśl pańską — rzekł Malicorne.
— Jakto?... — podchwycił Saint-Agnan.
— Bez wątpienia nie zrozumiałeś pan wcale tego, co mówiłem.
— Przyznaję.
— Zapewne wiesz pan, że pod mieszkaniami panien honorowych są pomieszczeni dworzanie króla i księcia.
— Tak!.. gdyż Manicamp, de Wardes i inni tam mieszkają.
— Tak!.. tak!... i podziwiaj pan teraz szczególność zdarzenia; właśnie dwa pokoje, przeznaczone dla pana de Guiche, są pod pokojami, w których teraz mieszkają Montalais i La Valliere.
— Więc cóż stąd?...
— A to, że pokoje te są wolne, gdyż pan de Guiche leży ranny w Fontainebleau.
— Przysięgam panu, że nie zgadnę, na co to wszystko.
— O!... gdybym ja miał szczęście być panem de Saint-Agnan, zgadłbym natychmiast.
— I cóżbyś pan zrobił?
— Zamieniłbym natychmiast pokoje, zajęte przeze mnie, na pokoje, niezajęte przez pana de Guiche!
— Co też pan mówisz — rzekł dumnie Saint-Agnan — ja miałbym opuścić najzaszczytniejsze miejsce, to jest sąsiedztwo króla, przywilej udzielany tylko książętom krwi i parom. Ależ, mój kochany panie Malicorne, pozwól powiedzieć, żeś stracił zmysły.
— Panie!... — odrzekł poważnie Malicorne. — Popełniasz dwa błędy, pierwszy, że mnie nazywasz de Malicorne, kiedy nazywam się tylko Malicorne, drugi, że przypisujesz mi utratę zmysłów.
Potem, wyciągając papier z kieszeni, rzekł:
— Posłuchaj pan!... a potem pokażę panu co tu jest.
— Słucham — rzekł Saint-Agnan.
— Wiesz pan, że księżna pilnuje tak La Valliere, jak Argus Nimfę Jo.
— Wiem o tem.