Nazajutrz, to jest w dniu, oznaczonym przez króla dla widzenia się z ukochaną u Saint-Agnana, La Valliere, otwierając parawan, znalazła na podłodze bilet, pisany ręką króla.
La Valliere czytała chciwie bilet, który wyznaczał schadzkę na drugą godzinę po południu i wskazywał sposób otwierania klapy w podłodze.
— Chciej być dziś piękną — dodane było w post scriptum.
Te ostatnie słowa zdziwiły ją cokolwiek, lecz uspokoiły. Ludwika, punktualna jak kapłanka Hero, podniosła klapę z uderzeniem godziny drugiej i ujrzała króla, który czekał z uszanowaniem, aby podać jej rękę i sprowadzić ze schodów. Zszedłszy ze schodów, zastała hrabiego, który podziękował jej za zaszczyt, jaki mu wyświadczyła temi odwiedzinami. Hrabia, zwracając się do króla, rzekł:
— Najjaśniejszy Panie, człowiek umówiony czeka.
La Valliere spojrzała niespokojnie na króla.
— Jeżeli prosiłem panią — rzekł król — abyś mi wyświadczyła zaszczyt, przychodząc tutaj, uczyniłem to nie bez powodu. Wyszukałem malarza, który ma szczególny dar chwytania podobieństwa, i proszę, abyś pozwoliła siebie odmalować. Zresztą, jeżeli koniecznie będziesz tego wymagała, portret zostanie u pani.
La Valliere zarumieniła się.