Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
—   139   —

Miss Mary uśmiechnęła się uprzejmie, a ściskając ręce swojej przyjaciółce, rzekła:
— Podziękuj za to królowi!
— Ale strzeż się, bo pan de Buckingham jest zazdrosny!
Zaledwie te słowa zostały wymówione, kiedy pan de Buckingham, wychodząc z jednego z pawilonów, otaczających taras i zbliżając się do dam, rzekł z uśmiechem:
— Mylisz się, Miss Lucy, nie jestem wcale zazdrosny, a Miss Mary jest dowodem, iż żałuję tego, co może być przyczyną mojej zazdrości. Wicehrabia de Bragelonne siedzi sam jeden zamyślony. Biedny chłopiec! Pozwól więc, pani, abym odstąpił jemu na kilka chwil jej miłego towarzystwa, gdyż mam trochę do pomówienia z Miss Lucy Stewart.
I zwracając się do niej, rzekł:
— Czy zechcesz pani podać mi rękę i pójść ze mną na powitanie króla.
I po tych słowach, Buckingham, ciągle uśmiechając się, podał rękę i odszedł z Miss Lucy. Mary Graffton poszła śmiało do ławki, na której Raul, jakeśmy mówili wyżej, siedział zamyślony. Odgłos kroków Miss Mary ocucił Raula. Odwrócił głowę, postąpił naprzeciw towarzyszki, którą mu zsyłała szczęśliwa gwiazda.
— Przysyłają mię do pana — rzekła — czy przyjmujesz pan moje towarzystwo?
— Z wdzięcznością! — odpowiedział młodzieniec i zamyślił się.
Miss Mary postanowiła rozpocząć rozmowę.
— Wszak się panu w Anglji niepodoba, nieprawdaż?
— Nie wiem — rzekł Raul nieprzytomnie i z westchnieniem.
— Jakto! nie wiesz pan?...
— A! przepraszam — odrzekł Raul, zbierając myśli. — Nie uważałem, co pani mówiła?
Miss Mary Graffton odpowiedziała wzdychając:
— O! oni są szczęśliwi. Ale opuść mię, panie hrabio! gdyż towarzystwo męczy cię, serce twoje jest gdzieindziej i zaledwie obdarzasz mię Jałmużną swojego dowcipu. Przyznaj pan,