— No i cóż na to mówisz... Villiers?
— Nic, Najjaśniejszy Panie — rzekł osłupiały Buckingham.
— Czy byś mi radził — rzekł król z uczuciem — być nieposłusznym wtenczas, kiedy siostra moja tak usilnie prosi?
— O, nie, Najjaśniejszy Panie, a jednak...
— Nie czytałeś post scriptum, Villiers, jest tam pod zagięciem papieru z początku sam go nie dojrzałem, przeczytaj.
Książę odgiął załamany papier, który ukrywał te wyrazy:
„Uprzejme pozdrowienie dla tych, którzy mnie kochają“.
Zbladłe czoło księcia pochyliło się ku ziemi. Papier zadrżał mu w ręce, tak, jakby zamienił się w ołów roztopiony.
Król, widząc, że Buckingham milczy, rzekł:
— Niechże idzie za swojem przeznaczeniem, jak my za naszem; każdy cierpi na tym świecie. Idź, Villiers, idź i poszukaj mi pana de Bragelonne.
Książę otworzył drzwi od gabinetu i wskazał królowi Raula i Mary, idących obok siebie.
— O, Najjaśniejszy Panie, jakież to okrucieństwo dla tej biednej miss Graffton.
— No, zawołajże go — rzekł Karol II-gi, marszcząc czarno brwi. — Jak widzisz, wszyscy tu są bardzo rozczuleni. A!... patrzcież i miss Stewart ociera sobie oczy. Idź do d... przeklęty Francuzie.
Książę zawołał Raula, a wziąwszy za rękę miss Graffton, poprowadził ją przede drzwi królewskiego gabinetu.
— Panie de Bragelonne — rzekł Karol II-gi — podobno przedwczoraj żądałeś ode mnie pozwolenia powrotu do Francji.
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział Raul, odurzony takiem rozpoczęciem rozmowy.
— Zdaje mi się, kochany wicehrabio, żem ci odmówił?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Zdaje mi się, żem podał ci przyczynę odmowy: król Francji nie odwołał pana.
— Tak, Najjaśniejszy Panie, istotnie to mi mówiłeś.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
— 145 —