Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.
—   156   —

Ja ci opowiedziałam moją historję, a tyś mi swojej nie opowiedział.
— Ja poznałem go w sposób bardzo naturalny. Uczyliśmy się razem teologji w Parmie i zaprzyjaźniliśmy się. A potem interesa, podróże, wojny rozłączyły nas.
— Wiedziałeś zapewne, że on jest jenerałem Jezuitów?
— Bynajmniej!
— Ale jakimże sposobem znalazłaś się także w tym domu, gdzie się zbierali podróżnicy zgromadzenia.
— O!.. rzekł Aramis głosem spokojnym — to prosty przypadek. Jechałem do Fontainebleau, do pana Fouquet, ażeby otrzymać posłuchanie u króla. W drodze spotkałem Franciszkanina umierającego i poznałem go. Resztę wiesz, pani, skonał na mojem ręku.
— Tak, ale, zostawiając ci w niebie i na ziemi taką moc, żeś w jego imieniu wydał najwyższe rozkazy.
— Istotnie obarczył mię kilku poleceniami.
— A co do mnie?
— Jużem pani mówił. Kazał ci wypłacić dwanaście tysięcy liwrów. Zdaje mi się, żem już podpisał wypłatę. Nie odebrałaś ich pani jeszcze?
— Odebrałam. Ależ, mój kochany prałacie, dawałeś ten rozkaz, jak mi mówiono, z taką tajemniczością i tak łaskawą pewnością, że uważano cię za następcę nieboszczyka.
Aramis zaczerwienił się z niecierpliwości.
Księżna mówiła dalej:
— Dowiadywałam się o tem u króla hiszpańskiego, i on oświecił mię w tym punkcie, że, podług ustaw zgromadzenia, jenerał Jezuitów powinien być hiszpanem. A że nie jesteś hiszpanem, nie byłeś więc mianowanym przez króla hiszpańskiego.
Aramis odpowiedział:
— Widzisz więc teraz dobrze, księżno, że byłaś w błędzie, bo ci nawet sam król hiszpański to powiedział.
— Tak, mój kochany, ale zachodzi tu inna okoliczność, o której myślałam.