Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
—   160   —

— Rób pani, jak ci się podoba. Ale pan Fouquet jest, albo nie jest winnym; jeżeli jest, to tyle ma dumy, że się sam przyzna; jeżeli zaś nie, bardzo się obrazi podobną pogróżką.
— Dowodzisz, jak anioł.
I, mówiąc to, księżna powstała.
— Zatem idziesz pani oskarżać pana Fouqueta przed królową?
— Oskarżać... a!.. to brzydkie słowo. Ja oskarżać nie będę, mój przyjacielu. Jestem przeciwko panu Fouquet, i nic więcej.
— Jeżeli pani zaszkodzisz panu Fouquet, on pani także się odwzajemni.
— Cóż robić!
— I będzie miał do tego prawo.
— Pewno...
— A ponieważ jest w stosunkach z Hiszpanją, tam wiec znajdzie broń.
— Chcesz zapewne mówić, że będzie także w bardzo dobrem porozumieniu z jenerałem Jezuitów?
— I to może nastąpić.
— A wtenczas wstrzymają mi pensję, którą od nich pobieram.
— Boję się tego.
— Mniejsza o to!.. Mój kochany, po czasach Richeliego, Frondy i wygnania, czegóż więcej może się obawiać księżna de Chevreuse?
— Jednakże pensja wynosi czterdzieści osiem tysięcy liwrów.
— Niestety!... wiem o tem dobrze.
— Tembardziej, jeżeli strony są w nieporozumieniu, dotknąć to może także i przyjaciół twoich i nieprzyjaciół.
— Chcesz zapewne powiedzieć, że się dostanie i biednemu Laicques.
— Więcej niż pewne, mościa księżno.
— O! on dostaje zaledwie dwanaście tysięcy liwrów pensji.
— Prócz tego król hiszpański, mając tak obszerne stosunki, za poradą pana Fouqueta może się postarać o wsadzenie pana Laicques do jakiej twierdzy.