— Tego nie lękam się, mój dobry przyjacielu. Bowiem, dzięki nastąpić mającemu porozumieniu się z Anną Austriacką, za jej staraniem, Francja zażąda wolności dla pana Laicques.
— To prawda. Ale znowu czego innego będziesz musiała się obawiać.
— Czegóż?... — rzekła księżna, udając doskonale zdziwienie i przestrach.
— Dowiedz się, pani, może wiesz już, że, wszedłszy do związku, nie opuszcza się go bez trudności. Tajemnice, które się podchwyciło, nie zawsze są dogodne, i przynoszą nieszczęście tym, którzy je odsłaniają.
— Wiem, że to ważne — rzekła — i będę się starała temu zaradzić.
— Wyliczmy jeszcze raz korzyści i straty — rzekł Aramis.
— Dobrze, wyliczmy. Rzetelny rachunek potrzebny jest między przyjaciółmi.
— Wstrzymanie pensji!
— Czterdzieści osiem tysięcy liwrów, a dwanaście tysięcy pana de Laicques czyni sześćdziesiąt tysięcy liwrów. Prawda?
— Zupełna i myślę nad tem, coby zrównoważyło tę stratę?
— Pięćset tysięcy liwrów, które otrzymam od królowej.
— A jeżeli ich pani nie otrzymasz?
— Znam środek, jak je dostać — rzekła nieuważnie księżna.
Słowa te wzbudziły uwagę Aramisa, umysł jego stał się tak ostrożnym, że od tej chwili coraz więcej zyskiwał przewagi nad księżną, którą ona coraz więcej traciła.
— Przypuszczam, że pani mieć będziesz te pieniądze — rzekł Aramis — ale stracisz dwa razy tyle, gdyż możesz mieć sto tysięcy liwrów pensji, zamiast sześćdziesiąt tysięcy, które teraz pobierasz, i to przez lat dziesięć.
— Nie, gdyż to zmniejszenie pensji cierpieć tylko będę podczas ministerjum pana Fouqueta, które potrwa jeszcze najwyżej dwa miesiące.
— Aha!... — rzekł Aramis.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.
— 161 —