Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.
—   162   —

— Widzisz, że jestem tak, jak ty otwarta.
— Dziękuję ci za to, księżno. Mylisz się wszakże bardzo jeżeli mniemasz, że po niełasce pana Fouqueta, zakon będzie ci płacił pensje.
— Mam sposób zmuszenia zakonu do tego, tak, jak mam sposób dostania pieniędzy od królowej matki.
— Ha, jeżeli tak, jesteśmy zmuszeni poddać się tobie, księżno, przy tobie zwycięstwo i przewaga; chciej tylko być łaskawym zwycięzcą.
— Jakże?... — rzekła księżna, nie uważając szyderstwa — dla nędznych 500,000 liwrów nie chcesz oszczędzić swemu przyjacielowi, przepraszam, protektorowi, nieprzyjemności, jakie wynikną z tej walki stronnictw?...
— Oto dlatego, księżno!... że, kiedy dam 500,000 liwrów, pan de Laicques także zażąda podobnej sumy, nieprawdaż?... Po wynagrodzeniu ciebie i jego, trzeba będzie dawać twoim dzieciom, twoim ubogim, słowem wszystkim, a listy te, jakkolwiek byłyby szkodzące, nie są warte trzech lub czterech miljonów. Na Boga, księżno!.. zapinki królowej więcej były warte, niż te świstki z podpisem Mazariniego, a odzyskanie ich nie kosztowało czwartej części tego, ile żądasz dla siebie.
— To prawda, tak, ale kupiec ceni swój towar, jak chce, a od kupującego zależy nabyć go lub nie.
— Zresztą chcesz, żebym ci prawdziwie powiedział, dlaczego nie chcę ich nabyć?....
— Dlaczego?..
— Gdyż te listy Mazariniego są zmyślone.
— Cóż znowu?...
— Niezawodnie!... Byłoby to bowiem nie do pojęcia, gdybyś ty, poróżniona z królową przez Mazariniego, zachowała z nim tak ścisłe stosunki. To czuć coś szpiegostwem... na honor, nie chcę wymówić prawdziwej tego nazwy.
— Bądź cobądź, to co jest zawarte w tych listach, nie ulega wątpliwości.
— Przysięgam ci, księżno, że nic ci one nie pomogą u królowej.