Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.
—   181   —

— Nie mogę, ale mogę ci przebaczyć, jeżeli zdejmiesz maskę!
— Uczyniłam ślub, że nieść będę pomoc zmartwionym lub cierpiącym, nie dozwalając im nigdy widzieć mej twarzy. Mogłabym ulżyć cierpieniom duszy i ciała Waszej Królewskiej Mości, ale ponieważ Wasza Królewska Mość wzbraniasz mi, wiec żegnam.
Słowa te, wymówione były głosem tak dźwięcznym i z takiem uszanowaniem, że rozbroiły gniew i podejrzenia królowej, nie zmniejszając wszakże ciekawości.
— Masz rację, nie przystoi ludziom cierpiącym wzgardzać radami, które Bóg im zsyła. Mów, pani!... i obyś mogła, jak mówisz, przynieść ulgę memu ciału. Niestety, przeczuwam, że Bóg chce okrutnie mnie doświadczać!
— Mówmy trochę o duszy, jeżeli się Waszej Królewskiej Mości podoba — rzekła Beginka — o duszy, która, jestem tego pewną, cierpi także.
— Jeśli uważasz się za prorokinię, czytającą w sercu i znającą przyszłość, to odejdź — boję się przyszłości.
— Zdaje mi się — rzekła śmiało Beginka — że więcej boisz się przeszłości.
Jeszcze nie skończyła tych wyrazów, gdy królowa podniosła się.
— Mów — krzyknęła królowa tonem rozkazującym — mów, wytłumacz się, zrozumiale i dokładnie, bo jeżeli nie...
— Nie groź mi, królowo — rzekła z pokorą Beginka — przybyłam od jednej z twoich przyjaciółek.
— Dowiedź więc tego. Ulżyj, zamiast rozjątrzać.
— Bardzo łatwo!... i Wasza Królewska Mość osądzisz, czy mnie nie przysyła jej przyjaciółka.
— Zobaczymy.
— Jakie nieszczęście spotkało Waszą Królewską Mość przed dwudziestu trzema laty?
— Ależ... wielkie nieszczęście: Czyż nie straciłam króla?
— Nie mówię o tego rodzaju nieszczęściach. Ja chcę tylko zapytać, czy od czasu... urodzenia się króla... niedorzeczność