Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.
—   186   —

— Wasza Królewska Mość nie powinnaś była wierzyć tej pogłosce!
— Dlaczegóż? Niestety! jesteśmy śmiertelne. Czyż nie widzisz, że ja, twoja młodsza siostra, jakeśmy się niegdyś nazywały, zbliżam się bardzo do grobu!
— Jeżeli więc Wasza Królewska Mość uwierzyła tej pogłosce, musiała bardzo być zdziwioną, że przedtem nie odebrała żadnej ode mnie wiadomości.
— O! księżno, śmierć czasem tak prędko zaskoczy....
— O, Najjaśniejsza Pani! Dusze, obciążone taką tajemnicą, jak tą, o którejśmy niedawno mówiły, czują zawsze jakąś potrzebę zwierzenia się przed śmiercią. A przygotowując się do wieczności, trzeba także uporządkować i papiery.
Królowa zadrżała.
— Wasza Królewska Mość — mówiła księżna — będziesz zawiadomiona w pewien nieomylny sposób o mojej śmierci.
— Jaki?
— Bo Wasza Królewska Mość nazajutrz odbierzesz pod poczwórną kopertą wszystko to, co pozostało z naszej dawnej, a tak tajemniczej korespondencji.
— Nie spaliłaś tego — rzekła Anna z przerażeniem.
— O! Najjaśniejsza Pani — rzekła księżna — tylko zdrajcy palą korespondencje królewskie.
— Zdrajcy?
— Tak, niezawodnie! albo udając, że spalili, zatrzymują u siebie, lub sprzedają komu.
— A! mój Boże!
— Wierni zaś, przeciwnie, chowają te skarby bardzo starannie, potem starają się zobaczyć z królową i mówią: Najjaśniejsza Pani, starzeję się, jestem cierpiącą, jestem w niebezpieczeństwie śmierci, co grozi wyjawieniem sekretu Waszej Królewskiej Mości, odbierz więc ode mnie ten niebezpieczny papier i spal go sama.
— Niebezpieczny? któryż?
— Co do mnie, wprawdzie mam tylko jeden, ale i ten jest bardzo niebezpieczny.