— Sądzę, że Wasza Królewska Mość jest już powiadomiony, i nie chciałbym go utrudzać powtarzaniem.
— Nie, nie lękaj się tego.
Manicamp spojrzał wkoło siebie, widział, że d‘Artagnan stoi, oparty o ścianę z twarzą spokojną, dobroduszną, a Saint-Agnan, z którym przyszedł, stoi oparty o krzesło królewskie z takim samym wyrazem twarzy. Zdecydował się zatem mówić.
— Wasza Królewska Mość wie, że wypadki na łowach są rzeczą zwyczajną.
— Na łowach?...
— Tak, osobliwie przy zasadzaniu się na zwierza?...
— A!... — rzekł król — więc to przy zasadzce na zwierza przytrafił się wypadek?...
— Tak, Najjaśniejszy Panie — odważył się powiedzieć Manicamp — czy Wasza Królewska Mość nie wie o tem?...
Król, który nienawidził kłamstwa odpowiedział dość ostro:
— Że przy zasadzce wypadek się przytrafił?
— Tak, na nieszczęście, Najjaśniejszy Panie.
— Na jakiego zwierza była zasadzka?...
— Na dzika, Najjaśniejszy Panie.
— A!... co za szalona myśl przyszła panu de Guiche samemu iść na dzika; to zabawa dobra dla wieśniaka, ale dla syna marszałka de Grammont, który ma poddostatkiem psów łuczników, aby polować jak szlachcic.
Manicamp wzruszył ramionami.
— Młodość jest lekkomyślnością — rzekł krótko.
— No... Mów pan dalej — podchwycił król.
Manicamp nie śmiejąc powiedzieć prawdy i cedząc po wyrazie, jak ten, co, wchodząc na bagno, za każdym krokiem próbuje, nim stąpi, wykrztusił;
— Najjaśniejszy Panie, biedny Guiche sam udał się na zasadzkę.
— Sam!... śliczny myśliwy!... czy pan de Guiche nie wie, że dzik zwraca się na strzał.
— To właśnie mu się przytrafiło, Najjaśniejszy Panie.
— Zatem wiedział o zwierzu.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —