Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXII.
LA FONTAINE POŚREDNIKIEM.

— O!... o!.... — rzekł la Fontaine nagle, — nie myślcie, abym ja przyniósł tylko pomysł tych 80 pistolów dla pana nadintendenta.
— Oho!... — zawołano ze wszystkich stron — to pan de la Fontaine jest dziś przy pieniądzach!...
— Błogosławiony pomysł, jeżeli mi przynosi jeden lub dwa miljony — rzekł Fouquet wesoło.
— O to właśnie chodzi — odpowiedział La Fontaine.
— Mów prędko, mów — zawołało całe zgromadzenie.
— Mówię, mistrzu nasz, że jesteś malarzem, przyjacielem nauk i sztuk, ale nie jesteś prawnikiem.
— Wyznaję — rzekł z uśmiechem Fouquet.
— Gdyby cię nawet mianowano członkiem akademji, pewnobyś odmówił?
— Zdaje mi się, że tak, z przeproszeniem panów akademików.
— Dlaczegóż, nie chcąc być członkiem akademji, jesteś członkiem parlamentu?
— Oho — rzekł Pellisson — zaczynamy coś o polityce.
— Ja zapytuję — mówił dalej La Fontaine — czy toga przystoi panu Fouquet, czy też nie?
— Ja myślę, że toga jest bardzo potrzebna, ale miljon pięćset tysięcy liwrów więcej warte jest od niej — odpowiedział Gourville.