— I ja jestem zdania Gourville‘a — wyrzekł Fouquet.
— Miljon pięćset tysięcy — pomruknął Pellisson... — Ależ znam pewna opowieść indyjską...
— To opowiedz mi ją — rzekł La Fontaine — ja muszę ją także znać.
— Opowiedz, opowiedz — zawołano.
— Żółw zawsze chował się w skorupę — rzekł Pellisson — ile razy nieprzyjaciele napastowali go. Pewnego dnia rzekł ktoś do niego: latem bardzo ci gorąco w twojej skorupie i przeszkadza ci ona widzieć twoją piękną postać, oto wąż da ci za nią półtora miljona.
— Dobrze — rzekł nadintendent, śmiejąc się.
— I cóż potem?... — rzekł La Fontaine, zajęty więcej samą bajką, niż zawartą w niej przestrogą.
— Żółw, sprzedawszy, skorupę, nie miał już ochrony. Sęp zgłodniały, spostrzegłszy to, rzucił się na niego i pożarł.
— O mythos deloi!... — rzekł Conrart.
— Bardzo dobrze zrobi pan Fouquet, jeżeli zachowa togę!
La Fontaine uraził się treścią bajki.
— Zapominasz o Eschylu!... — rzekł do swego przeciwnika.
— Cóż to ma znaczyć?
— O Eschylu łysym.
— No i cóż?
— O Eschylu, którego czaszkę sęp, zapewne ten twój sęp, wziął za kamień i rzucił z góry na nią żółwia, ukrytego w skorupie.
— E! mój Boże! La Fontaine ma słuszność — rzekł Fouquet zamyślony. — Każdy sęp, skoro tylko zechce mu się żółwia, z pewnością skruszy jego skorupę, i bardzo szczęśliwy ten żółw, za którego skorupę wąż zechce zapłacić półtora miljona. Niech mi pokażą takiego węża, jak w twojej bajce, Pellisson, a oddam mu swoją skorupę.
— Rara avis in terris — zawołał Conrart.
— I podobny do czarnego bociana, nieprawdaż?... — dodał La Fontaine. — O tak, ptak zupełnie czarny i bardzo rzadki, ale ja takiego znalazłem!
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —