Po wyjściu Vanela, Fouquet zamyślił się troche i rzekł:
— Nie można nigdy uczynić zbyt wiele dla kobiety, która się kocha. Małgorzata chce być prokuratorową, dlaczegóż nie zrobić jej tej przyjemności?... A teraz, skoro najdrażliwsze sumienie nie mogłoby mi nic zarzucić, myślmy jedynie o kobiecie, co nas kocha. Pani de Belliere musi być tam!...
I wskazał palcem ukryte drzwi.
Zamknąwszy się wewnątrz, otworzył podziemne przejście, które łączyło dom jego z domem Vincennes i udał się niem spiesznie, a będąc pewny, że przyjaciółka jego nigdy nie pominie schadzki, nie ostrzegł jej jak zwykle dzwonkiem.
Ona też już przybyła i czekała go, a gdy odgłos kroków doszedł jej słuchu, pośpieszyła, aby podjąć przesunięty pod drzwiami bilet z temi słowy.
„Przybywaj pani, czekamy na ciebie z wieczerzą“.
Szczęśliwa wsiadła natychmiast do karety, stojącej przed domem Vincennes i przywitała oczekiwanego na nią w ganku domu Fouqueta, Gourvilla, który, aby się przypodobać lepiej swemu panu, sam na nią czekał. Nie widziała powracających i pianą okrytych karych koni Fouqueta, które przywiozły do Saint-Mande Pellissona i tego samego jubilera, któremu pani de Belliere sprzedała swoje srebra i klejnoty. Nadintendent podziękował jubilerowi, że był tak grzeczny i zatrzymał w depozycie kosztowności, które miał prawo sprzedać. Rzucił okiem na rachunek, wynoszący miljon trzysta tysięcy liwrów.