Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.
—   201   —

na to złota we Francji. Cały ten serwis znaczony był herbem pani de Belliere.
— Patrzcież!... — zawołał la Fontaine — patrzcie na cyfrę B. i B.
Ale najciekawszem było nakrycie stołu dla pani de Belliere.
W miejscu, które dla niej Fouquet obok siebie przeznaczył, wznosiła się piramida z brylantów, szafirów, szmaragdów i innych kosztownych kamieni. Pani de Belliere zbladła, spostrzegłszy to, czego nie spodziewała się już nigdy widzieć.
Głęboka cisza, poprzedniczka mocnych wzruszeń, zaległa pokój.
Fouquet nie kazał nawet odejść swojej służbie, która, jak pszczoły, uwijała się około obficie zastawionych stołów.
— Panowie — wyrzekł Fouquet. — Te srebra i klejnoty, które tu widzicie, należały do pani de Belliere, lecz ona, wiedząc, iż jeden z przyjaciół jej jest w potrzebie, posłała wszystko do jubilera, aby to sprzedał. Tak piękny czyn przyjaciółki powinien być wiadomym takim, jak wy przyjaciołom. Szczęśliwy ten, kto jest tak kochany. Wypijmy zdrowie pani de Belliere.
Przyjęto z zapałem ten toast, a pani de Belliere upadła na krzesło, nieruchoma ze wzruszenia.
Wieczerza, rozpoczęta w tak podniosłym tonie stała się najprzyjemniejszą; nikt nie wysadzał się na dowcip, gdyż nikomu go nie brakło.
Godziny upływały wesoło. Nadintendent, wbrew zwyczajowi, dotrzymywał towarzystwa.
Wtem turkot powozu odezwał się na dziedzińcu, i rzecz dziwna, pomimo hucznych w sali głosów, usłyszano go. Fouquet wytężył słuch, potem zwrócił wzrok na przedpokój; zdawało mu się, że słyszy kroki i że one, zamiast deptać podłogę, gniotą mu serce.
— Pan d‘Herblay, biskup Vannes — oznajmił odźwierny.
I ponura, zamyślona postać Aramisa ukazała się we drzwiach pomiędzy szczątkami kwiatów, któremi były ozdobione.