Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXVI.
AUTOR SPOSTRZEGA, ŻE CZAS JUŻ WRÓCIĆ DO WICEHRABIEGO DE BRAGELONNE.

Porzuciliśmy biednego Raula, w chwili przełomowej, ciężkiej. Wróćmy więc do niego, aby zobaczyć co działo się z nim, gdy stwierdził zdradę kochanki.
Odurzony, przestraszony, zrozpaczony, a raczej oszalały, bez siły woli, nic nie postanowiwszy, wybiegł, ujrzawszy pamiętną scenę w pokoju La Valliere. Król, Montalais, Ludwika w jednym pokoju, boleść Ludwiki, przestrach Montalais, gniew króla, wszystko to zapowiadało nieszczęście.
Pomimo to Raul nie szukał objaśnień tam, gdzie zwykle szukają albo zazdrośni kochankowie lub bojaźliwi mężowie. Nie powiedział swojej narzeczonej: „Ludwiko! czy już mnie nie kochasz? Ludwiko! czy kochasz innego?“ Jako człowiek, pełen odwagi, pełen miłości i przyjaźni, niewolnik danego słowa, i wierzący słowu innych, Raul rzekł do siebie: de Guiche musi coś wiedzieć, spytam go, co wie, i opowiem mu com sam widział. Droga nie była daleką, de Guiche od dwóch dni przeniesiony z Fontainebleau do Paryża, wracał do zdrowia i mógł już chodzić trochę po pokoju. Krzyknął z radości, spostrzegłszy Raula, wpadającego do pokoju. Dwa słowa i poruszenie, które Guiche uczynił.
— Przyjacielu — zaczął Raul. — Przybyłem z Londynu o połowę prędzej, niż kurjerzy gabinetowi. Pisałeś, żebym przybył. Pozwolono mi, jestem. Czegóż więc chciałeś?