— Ludwiko!.. — wyjąknął Bragelonne. — A więc to prawda, Ludwiko!.. O!.. tyś mię nigdy nie kochała, bo nigdyś nie patrzyła na mnie takim wzrokiem!
— Panie de Bragelonne — odpowiedziała księżna — serce takie, jak twoje, zasługuje na współczucie nawet serca królowej. Jestem twoją przyjaciółką, panie!... i dlatego nie chciałam, aby życie twoje zatrute było przewrotnością, albo skalane śmiesznością. To ja, odważniejsza od twoich mniemanych przyjaciół, (wyjątek stanowi tu pan de Guiche) uczyniłam to, żeś wrócił z Londynu, to ja dostarczyłam ci dowodów bolesnych wprawdzie, ale potrzebnych do twego uleczenia, jeżeli jesteś odważnym kochankiem, a nie płaczliwym Amadysem. Nie dziękuj mi, ale żałuj i służ z równą jak przedtem gorliwością królowi.
Raul smutnie się uśmiechnął:
— Prawda — rzekł — zapomniałem, że król jest moim panem.
— Miej się na baczności, panie de Bragelonne. Pochyl czoło, poddaj się tej konieczności i ulecz się!...
— Oceniam rady, jakie mi Wasza książęca wysokość udziela i starać się będę pójść za niemi. Ale jeszcze o jedno słowo upraszam Waszą książęcą wysokość...
— Cóż takiego?
— Czy nie będzie to uchybieniem zapytać Waszą książęcą wysokość, jakim sposobem Wasza książęca wysokość odkryła tajemnicę schodów, klapy i portretu?
— O!... nic prostszego!... Mam (chcąc zawsze wiedzieć o ich postępowaniu) podwójne klucze od pokojów moich panien honorowych. Podejrzanem mi się wydało tak często zamykanie się La Valliere również jak i to, że pan Saint-Agnan zmienił mieszkanie. Podejrzanemi mi były codzienne odwiedziny króla, składane panu de Saint-Agnan, nim się jeszcze z sobą zaprzyjaźnili. Wreszcie wszystko, co się robiło w czasie twojej, nieobecności, a zmieniło zupełnie zwyczaje dworu, było mi podejrzanem. Nie chciałam być zwodzoną przez króla. Nie chcę być płaszczykiem dla jego miłostek, bo po płacz-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
— 229 —