Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.
—   252   —

— A — rzekł król z pewną wyniosłością — więc pan tu przychodzisz ze skargą?
— Nie będzie to skargą — odrzekł Athos — jeżeli Wasza Królewska Mość... ale wybacz, Najjaśniejszy Panie, że muszę — wrócić do początku.
— Słucham.
— Wasza Królewska Mość przypomina sobie, że w czasie odjazdu pana de Buckingham, miałem zaszczyt z nim rozmawiać.
— W tym czasie... tak... podobno... tak, przypominam sobie, ale tematu naszej rozmowy nie pamiętam.
Athos zadrżał.
— Będę miał zaszczyt przypomnieć Waszej Królewskiej Mości. Wówczas prosiłem o rękę panny La Valliere dla pana de Bragelonne.
— Otóż masz — pomyślał król. — Przypominam sobie — dodał głośno.
— Wtenczas — mówił dalej Athos — Wasza Królewska Mość tak byłeś dobrym i wspaniałomyślnym względem mnie i pana de Bragelonne, że żadne ze słów Waszej Królewskiej Mości nie wyszło mi z pamięci.
— Ja?... — rzekł król.
— Król, którego wówczas prosiłem o pannę La Valliere dla pana de Bragelonne, odmówił mi.
— To prawda — odpowiedział cicho Ludwik.
— Kładąc za przyczynę — pośpieszył dodać Athos — że narzeczona nie ma żadnego znaczenia w świecie.
Ludwik zmuszał się do cierpliwego słuchania.
— Że... — dodał Athos — nie jest bogata.
Król wcisnął się głębiej w krzesło.
— Że jest dość niskiego urodzenia.
Nowa niecierpliwość ze strony króla.
— I że wcale nie jest piękną — dodał nielitościwie Athos.
Ten ostatni pocisk w serce kochanka pozbawił go cierpliwości.
— No tak, powiedziałem to wszystko.