— Jeżeli, żądając zwłoki od wicehrabiego, Wasza Królewska Mość miał na celu oddalenie narzeczonego od panny La Valliere...
Król szarpał rękawiczki, które trzymał w ręku.
— Biada tym, którzy się wtrącają w moje sprawy — zawołał. — Jużem postanowił i zniszczę wszelkie przeszkody.
— Jakie przeszkody?... — rzekł Athos.
— Kocham pannę La Valliere — rzekł król z równą szlachetnością jak uniesieniem.
— Lecz — rzekł Athos — to nie przeszkadza Waszej Królewskiej Mości ożenić pana Bragelonne, który niemało już się zasłużył i uchodzi za zacnego człowieka. Król, poświęcając swoją miłość, daje dowód wspaniałomyślności, wdzięczności i dobrej polityki.
— Panna La Valliere — rzekł król ponuro — nie kocha pana de Bragelonne.
— Wasza Królewska Mość wie o tem? — zapytał Athos z przenikliwym spojrzeniem.
— Wiem.
— To zapewne od bardzo niedawnego czasu, bo, gdybyś, Najjaśniejszy Panie, wiedział, przy mojej pierwszej prośbie, niezawodniebyś mi to powiedział.
— Od niedawna.
Athos umilkł na chwilę.
— Najjaśniejszy Panie, alboś posłał pana de Bragelonne, zanim byłeś kochankiem panny La Valliere, albo gdyś nim został.
Król, rozgniewany najwięcej tem, że czuł się poniżonym, chciał się pozbyć Athosa poruszeniem ręki. Ale Athos, powiedziawszy to, złamał szpadę swoją o kolano, a składając kawałki jej powoli na podłodze, wyszedł z pokoju, pokłoniwszy się królowi. Ludwik oparł głowę na stole i tak spędził kilka minut, zanim przyszedł do siebie, poczem, zadzwonił gwałtownie.
— Zawołać pana d‘Artagnana! — rzekł do przestraszonych służących.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.
— 255 —