— Prawda, znam.
— Zatem je powiesz.
— Jużbym je powiedział, gdybym je był miał powiedzieć!
— Skoro tak, to ja powiem, gdyż nie uważam tej tajemnicy za tak ważną.
— Wolno panu, jednak zdaje mi się...
— O!.. na bok wspaniałomyślność; nie pozwolę panu iść do Bastylji. Mów pan, albo ja będę mówił.
Manicamp był człowiekiem dowcipnym i pojął, że dosyć zrobił dla swojej opinji; teraz szło o to, aby ją zachować i odzyskać łaski króla.
— Mów pan, — rzekł do pana Saint-Agnan. — Uczyniłem wszystko, cokolwiek sumienie nakazywało mi uczynić, a sumienie moje pod wysoką musi być władzą — dodał, zwracając się do króla, — kiedy przeważyło rozkazy Jego Królewskiej Mości, jednakże sądzę, że Jego Królewska Mość przebaczy mi, skoro się dowie, że tu chodzi o honor jednej z dam.
— Jednej z dam?.. — zapytał król niespokojny.
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Zatem dama była przyczyną walki?
Manicamp skłonił się. Król powstał i zbliżył się do niego.
— Jeżeli to osoba znakomita — rzekł — nie będę się gniewał, że byłeś tak wstrzemięźliwy — przeciwnie.
— Najjaśniejszy Panie, wszystko, co ma związek z dworem Waszej Królewskiej Mości, albo jego brata, jest znakomite w moich oczach.
— Dworem mojego brata — powtórzył Ludwik XIV-ty z pewnym rodzajem wahania... — przyczyna walki jest zatem dama dworu mojego brata?
— Tak, dworu księżny.
— Dworu księżny?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Zatem dama ta?
— Jest panną honorową Jej książęcej wysokości, księżny Orleańskiej.
— O którą pan de Guiche pojedynkował się, mówisz?
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —