Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.
—   263   —

Raul milczał.
— Niestety!... — mówiła dalej La Valliere — nadto jestem przekonaną, że sprawa moja jest złą, i nie wiem, od jakich zacząć ją wyrazów. Ale, zdaje mi się, że najlepiej uczynię, opowiadając ci poprostu to co mnie spotkało. A opowiadając prawdę, nie zbłądzę z prostej drogi w tej ciemności, w powątpiewaniu, w przeszkodach, które mam do zwyciężenia, ażeby ulżyć u nóg twoich przepełnionemu sercu.
Raul ciągle milczał.
— Pan de Saint-Agnan był u mnie — rzekła — i powiedział, że wiesz o wszystkiem.
I usiłowała spojrzeć w twarz temu, któremu zadawała tę ranę po tylu innych; lecz niepodobieństwem było spotkać wzrok Raula.
— Powiedział, że powziąłeś do mnie słuszną urazę.
Tym razem Raul spojrzał na dziewicę a pogardliwy uśmiech ściągnął mu usta.
— O!... — mówiła dalej — błagam cię, Raulu, nie mów, żeś inne uczucie przeciw mnie powziął, niż gniew. Zaczekaj, aż ci wszystko opowiem do końca.
Czoło Raula siłą woli rozjaśniło się i fałdy ust wygładziły się.
— A najprzód — rzekła La Valliere ze złożonemi rękami, z czołem pochylonem, — proszę cię o przebaczenie, jako najszlachetniejszego i najwspaniałomyślniejszego z ludzi za to, żem cię pozostawiła w nieświadomości, co się we mnie działo, bo ja przynajmniej nigdy nie miałam zamiaru oszukiwać ciebie!... O, błagam cię, Raulu, na kolanach proszę, odpowiedz mi jedno słowo, choćby ono było obelgą. Przenoszę obelgę z ust twoich nad podejrzenie w twojem sercu.
— Podziwiam twoją delikatność, pani!... — rzekł Raul, usiłując być spokojnym. — Dać poznać, że się oszukuje — to prawość, oszukiwać jednak byłoby źle, i jak się zdaje, zapewne nie uczyniłabyś tego.
— Panie!.. długo mniemałem, że ciebie nadewszystko kocham, i dopóki wierzyłam w moję miłość dla ciebie, powta-