Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.
—   278   —

dworakowi, że powinien się oddalić, co też, skłoniwszy się, uczynił.
Król pozostał sam z d‘Artagnanem.
— A co?... już zrobione?... — zapytał król.
— Tak!.. Najjaśniejszy Panie — odpowiedział kapitan muszkieterów poważnym głosem. — „Już zrobione.“
— Cóż hrabia na to powiedział?
— Nic!... Najjaśniejszy Panie.
— Jednakże chyba nie musiał dać się uwięzić, nie wyrzekłszy ani słowa?
— Powiedział, że spodziewał się uwięzienia, Najjaśniejszy Panie!
— Mniemam, że hrabia de La Fere nie przedłużał roli buntownika?.. — zapytał król.
— A najprzód, Najjaśniejszy Panie!... kogo Wasza Królewska Mość uważa za buntownika? — spytał d‘Artagnan najspokojniej. — Czy w oczach Waszej Królewskiej Mości buntownikiem jest ten, który nietylko bez oporu dozwala się wpakować do Bastylji, ale jeszcze upiera się wobec tych, którzy go nie chcą tam zaprowadzać?
— Którzy go nie chcą tam zaprowadzić? — krzyknął król. — Co słyszę?.. kapitanie, czyś oszalał?
— Nie zdaje mi się, Najjaśniejszy Panie!
— Mówisz o, ludziach, którzy nie chcieli aresztować hrabiego de La Fere.
— Tak!... Najjaśniejszy Panie!
— I któż to są ci ludzie?
— Zapewne ci — rzekł muszkieter — którym Wasza Królewska Mość to poleciłeś.
— Ależ ja tobie to poleciłem!.. — krzyknął król.
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie. Mnie!
— I mówisz, że pomimo mego rozkazu, miałeś zamiar nie aresztować człowieka, który mnie uchybił?
— To było moim jedynym zamiarem, Najjaśniejszy Panie. Radziłem mu nawet, żeby wsiadł na konia, którego kazałem dla niego przygotować przy rogatce de la Conference.