Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.
—   281   —

następnie przyjaciel mój hrabia de La Fere, opuściłem był służbę Waszej Królewskiej Mości.
— A więc dobrze!... uczyń tak i teraz tylko prędko!
— Najjaśniejszy Panie nie o to teraz idzie. Wasza Królewska Mość wziąłeś pióro do ręki, aby mnie posłać do Bastylji.
— D‘Artagnan!... ty, głowo gastońska!
Muszkieter gwałtownem poruszeniem wydobył szpadę, opierając rękojeść o podłogę, i zwrócił jej ostrze do swych piersi, Król jeszcze prędzej podskoczył ku niemu prawą ręką ujął go za szyję, lewą porwał wpół szpadę i wsunął ją do pochwy. D‘Artagnan osłupiały, blady, drżący, z winną uległością dozwolił królowi czynić, co się mu podobało. Wówczas Ludwik, rozrzewniony, wrócił do stolika, wziął pióro i, kilka słów napisawszy, oddał d‘Artagnanowi!
— Co to za papier, Najjaśniejszy Panie!... — spytał kapitan.
— Rozkaz, dany panu d‘Artagnan, ażeby natychmiast uwolnił hrabiego de La Fere.
D‘Artagnan porwał rękę króla, ucałował ją, a chowając papier, wyszedł.
Ani król, ani kapitan nie rzekli do siebie ani słowa.
— O serce ludzkie, wskazówko królów — rzekł Ludwik, pozostawszy sam — kiedyż nauczę się czytać w skrytkach twoich, jak na kartach książki!... Nie!... nie jestem złym królem, nie jestem słabym królem, ale jeszcze jestem dzieckiem.
D‘Artagnan obiecał panu de Baisemeaux że powróci na deser i dotrzymał słowa. Właśnie pili wina słodkie i likiery, w które piwnica gubernatora Bastylji, jak mówiono, była obficie zaopatrzoną, kiedy ostrogi kapitana muszkieterów, zabrzękły na korytarzu i on sam wszedł do pokoju. Athos i Aramis mieli się na ostrożności, dlatego też jeden drugiego nie przeniknął. Rozmowa toczyła się o rzeczach ogólnych, a nikt prócz Baisemeauxa nie dotknął spraw osobistych. D‘Artagnan wszedł blady jeszcze i wzruszony po rozmowie z królem. Baisemeaux podał mu krzesło i szklankę winą, którę muszkieter