Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
—   282   —

zaraz wypił. Athos i Aramis zauważyli wzruszenie d‘Artagnana.
Dla Athosa powrót d‘Artagnana, a nadewszystko wzruszenie to znaczyło: „Żądałem od króla czegoś, a on mi odmówił“.
I przekonany, że odgadł, Athos uśmiechnął się, wstał od stołu i dał znak d‘Artagnanowi, jakby chciał przypomnieć mu, że mieli tu inne zajęcie, niż jeść wieczerzę. D‘Artagnan, zrozumiawszy, odpowiedział mu także skinieniem; Aramis i Baisemeaux, widząc te niemą rozmowę, patrzyli ze zdziwieniem. Athos uznał za potrzebne objaśnić ich, co zaszło.
— Otóż powiem wam teraz, moi panowie, prawdę: ty, Aramisie, jadłeś wieczerzę z przestępcą stanu, ty zaś, panie Baisemeaux, ze swym więźniem.
Baisemeaux krzyknął ze zdziwienia i prawie z radości. Kochany ten człowiek był nadzwyczaj dbały o honor swej fortecy. Nie licząc bowiem zysków, im więcej miał więźniów, tem był szczęśliwszy, a im ważniejszymi byli, tem więcej pochlebiało to jego dumie. Co do Aramisa, ten, stosując wyraz twarzy do okoliczności, rzekł:
— Wybacz, kochany Athosie, ale domyślałem się tego, co zaszło. Zapewne to z powodu Raula i La Valliere? Nieprawdaż?
— Niestety — rzekł Baisemeaux.
— A ty, jako prawdziwy wielki pan, zapomniawszy, że teraz są tylko dworacy, poszedłeś do króla i powiedziałeś mu słowa prawdy?
— Zgadłeś przyjacielu.
— Tak dalece — rzekł Baisemeaux, drżący ze strachu, iż jadł wieczerzę z człowiekiem, który popadł w niełaskę króla — tak dalece, panie hrabio!...
— Że mój przyjaciel pan d‘Artagnan doręczy ci, kochany gubernatorze, ten papier, który mu wygląda z munduru, a który jest zapewne rozkazem uwięzienia mnie.
Baisemeaux wyciągnął rękę ze zwykłą sobie zręcznością.
D‘Artagnan wyjął dwa papiery i jeden z nich oddał gubernatorowi.