Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.
—   284   —

— Właśnie nie, gdyż o tem nie mówił — odpowiedział d‘Artagnan — lecz zdaje mi się, że hrabia najlepiejby uczynił, gdyby... ale może chce on osobiście podziękować królowi!
— O! nie! nie! — rzekł, śmiejąc się Athos.
— W takim razie, jak mówię, najlepiejby uczynił, gdyby odjechał do swoich dóbr. Zresztą, może przekładasz jedno miejsce pobytu nad drugie, powiedz, to ja ci to wyrobię.
— Dziękuje ci przyjacielu!... — odrzekł Athos — nic mi bowiem nie jest milsze nad powrót do mojej samotności, do moich kwiatów, nad brzegi Loary. Jeżeli bowiem Bóg jest najwyższym dusz lekarzem, pewno natura jest najlepszem lekarstwem. A więc panie!... — rzekł, zwracając się do Baisemeaux — jestem wolny?
— Tak! panie hrabio! zdaje mi się, spodziewam się, przekonany jestem o tem; chyba — rzekł Baisemeaux — pan d‘Artagnan ma jeszcze trzeci rozkaz?
— Nie, kochany gubernatorze — odrzekł d‘Artagnan — nie mam trzeciego, trzymajmyż się więc drugiego i dosyć.
— A, panie hrabio — odrzekł Baisemeaux do Athosa — nie wiesz, co straciłeś. Byłbym cię umieścił na stole po trzydzieści liwrów dziennie, tak, jak generałów, ale co mówię, na pięćdziesiąt, tak, jak książąt! — i codzień jadałbyś tak, jak dzisiaj.
— Dziękuję panu — odrzekł Athos — ale przekładam nad to moją mierność.
I, zwracając się do d‘Artagnana, dodał:
— Jedźmy! mój przyjacielu!
— Jedźmy — odrzekł d‘Artagnan.
— Czy będę miał tę przyjemność — rzekł Athos — że będziesz mi towarzyszył?
— Tylko do bramy, mój drogi — odpowiedział d‘Artagnan — poczem powiem ci tak, jak królowi. „Dziś jestem na służbie“.
— A ty, kochany Aramisie — rzekł Athos — nie jedziesz ze mną? La Fere jest po drodze do Vannes?