Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.
—   293   —

— A więc i ja nie mam, nic więcej do powiedzenia człowiekowi, który mi tak dalece, jak pan nie ufa.
— A ja — rzekł więzień tym samym tonem — nie mam nic do powiedzenia człowiekowi, który nie pojmuje, że więzień nikomu ufać nie powinien!
— Nawet swoim dawnym przyjaciołom?... — rzekł Aramis. — Zanadto Wasza wysokość jest ostrożnym.
— Swoim dawnym przyjaciołom?... Pan jesteś jednym z moich przyjaciół?... Pan?
— Przypomnij sobie Wasza wysokość, czyś nie widywał mnie na wsi, gdzie upłynęły pierwsze lata twego dzieciństwa.
— Wiesz zatem, jak się ta wieś nazywa? — zapytał więzień.
— Noisy-le-Sec — odpowiedział śmiało Aramis.
— Mów dalej — rzekł młodzieniec z wyrazem twarzy, ani potwierdzającym, ani przeczącym.
— Czy Wasza wysokość nie przypomina sobie, że widywał mnie przed laty piętnastu, czy osiemnastu, w Noisy-le-Sec, towarzyszącego zawsze damie, tam, przebywającej, ubranej w suknię czarną, z wstążkami koloru ognistego we włosach?
— Przypominam sobie — rzekł młodzieniec — raz nawet zapytałem o nazwisko tego pana, i odpowiedziano mi, że to jest ksiądz d‘Herblay; na zdziwienie moje, że ksiądz ma tak rycerską mnię, odpowiedziano mi, że nic w tem niema dziwnego, gdyż był niegdyś muszkieterem Ludwika XIII-go.
— Dobrze więc! ten niegdyś muszkieter — rzekł Aramis — wówczas ksiądz, później biskup Vannes, dziś spowiednik Waszej wysokości, to ja.
— Wiem o tem, gdyż pana poznałem.
— Jeżeli Wasza wysokość wiesz o tem, muszę dodać to, czego nie wiesz. To jest, że, gdyby obecność tu tego muszkietera, tego księdza, tego biskupa, tego spowiednika była dziś królowi wiadomą, jutro ten, który wszystko poświęcił, ażeby tu przybyć, spostrzegłby pewno błyszcząca nad swoją głową siekierę kata, w więzieniu, daleko okropniejszem od twego.
Słuchając tak śmiało wymawianych wyrazów, młodzieniec