Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.
—   294   —

podniósł się na łóżku i coraz ciekawsze zagłębiał spojrzenie w oczach Aramisa.
— Tak — rzekł — o tak, przypominani sobie zupełnie, kobieta, o której mówisz, raz z tobą przybyła, a dwa razy z inną kobietą...
— Która odwiedzała Waszą wysokość raz na miesiąc, nieprawdaż?
— Tak!
— Czy wiesz pan, co to była za kobieta?
Oko więźnia zajaśniało.
— Wiem, że to była dama dworu — rzekł.
— Czy przypominasz ją pan sobie dobrze?
— O! wspomnienia moje pod tym względem są bardzo mętne — rzekł więzień. — Widziałem raz tę damę w towarzystwie człowieka czterdziesto-pięcio-letniego, raz z panem i raz z damą, o której mówisz w czarnej sukni i wstążkami koloru ognistego na głowie. Potem dwa razy ją jeszcze widziałem z tąż samą osobą. Te cztery osoby, mój nauczyciel, i stara Peronetta, moja piastunka, były jedynemi, które kiedykolwiek widziałem.
— A więc pan byłeś i tam w więzieniu?
— Jeżeli tu jestem w więzieniu, to tam byłem wolnym, chociaż wolność ta bardzo była ograniczona; dom, z którego prawie nie wychodziłem, obszerny ogród, otoczony wysokim murem, którego przebyć nie mogłem, były mojem mieszkaniem, znasz je, gdyż tam byłeś. A zresztą, przywykłszy żyć w obrębie tylko tego ogrodu i domu, nie pragnąłem nigdy wyjść dalej. Pojmujesz więc panie! że, nie znając świata wcale, nie mogę niczego pożądać. Jeżeli chcesz mi co opowiadać, musisz mi wszystko tłumaczyć!
— Tak też uczynię!... — rzekł Aramis, kłaniając się — gdyż to jest moją powinnością.
— Dobrze! zacznij więc od objaśnienia. Kto był mój nauczyciel?
— Dobry a nadewszystko poczciwy szlachcic. Nauczyciel