Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.
—   305   —

za mego pana. Przez ciebie bowiem jestem wolnym; przez ciebie mogę kochać i być kochanym na tym świecie.
— I Wasza Królewska Wysokość dotrzymałbyś tego słowa?..
— O!... życiem mojem ręczę za to!...
— Kiedy teraz...
— Kiedy teraz mam ukarać winnych!...
— Jakąż karę wyznaczysz Wasza Królewska Wysokość?...
— Co mówisz o tem podobieństwie, jakie Bóg uczynił między nami?...
— Mówię, że w tem podobieństwie była przestroga Opatrzności, której król nie powinien był zaniedbać, że matka Waszej Królewskiej Wysokości popełniła zbrodnię, wyróżniając szczęściem jednego, a niedolą drugiego, z tych dwóch, których Bóg utworzył tak podobnych w jej łonie.
— Więc...
— Więc jeżeli za mojem staraniem zajmiesz miejsce twego brata na tronie, brat twój zajmie miejsce Waszej Królewskiej Wysokości w więzieniu!...
— Niestety!... ileż się cierpi w więzieniu, a nadewszystko, kiedy się tak obficie piło z kielicha szczęśliwości życiowych.
— Wasza Królewska Wysokość uczyni, tak, jak zechce i może po ukaraniu przebaczyć, jeżeli uzna za właściwe.
— Dobrze!.. A teraz wiesz pan, co panu powiem?...
— Słucham!... mości książę.
— Oto, że nikogo chyba więcej nie będę słuchał nad pana za murami Bastylji.
— Właśnie chciałem powiedzieć Waszej Królewskiej Wysokości, że tylko raz jeszcze będę go miał zaszczyt tu widzieć.
— Kiedyż?..
— W dniu, w którym Wasza Królewska Mość opuścisz te mury.
— Niech cię Bóg wysłucha! Ale jakże uprzedzisz mnie o tem?
— Przyjdę osobiście po Waszą Królewską Wysokość!
— Pan sam?