Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ LII.
JESZCZE JEDNA WIECZERZA W BASTYLJI.

Na zegarze w Bastylji wybita siódma. Zegar ten, zastosowany powierzchownością do więzienia stanu, przedstawiał świętego Piotra w okowach i liczył smutne dla więźniów godziny. Była to pora wieczerzy u tych nieszczęśliwych. Godzina wieczerzy dla więźni była też godziną wieczerzy dla gubernatora, a miał on u siebie gościa.
Rożen więc obracał się bardziej, niż zwykle, obciążony: zwierzyna, ryby kosztowne, przystawki i mnóstwo delikatnych potraw stanowiły kolację gubernatora. Baisemeaux, siedząc u stołu zacierał ręce z radości, patrząc na biskupa Vannes, ubranego w długie buty, suknie szare, ze szpadą u boku, i powtarzającego z niecierpliwością, że mu się jeść chce okropnie. Pan Baisemeaux de Montzelun nie był przyzwyczajonym do poufałości z jego wielebnością biskupem Vannes. Lecz tego wieczora Aramis tak był wesoły, tak wiele czynił mu zwierzeń, słowem, z prałata stał się tak znowu muszkieterem, że Baisemeaux, jak zwykle ludzie pospolici, na tę cząstkę wesołości biskupa odpowiedział wesołością, zupełnie nieograniczoną.
— Słuchaj, Baisemeaux, — mówił wesoło biskup — upij się dzisiaj, pobirbantujemy tak, jak to niegdyś, a jeżeli mam co na sercu, przyrzekam ci, że zobaczysz to tak, jakbyś zobaczył djament na dnie twojej szklanki.
— Brawo!... — rzekł Baisemeaux.
I nalał sobie potężną szklankę i wypił ją w uniesieniu ra-