dości, że się choć trochę przyczyni do tak wielkiego grzechu biskupa. Kiedy pił, nie spostrzegł, że Aramis przysłuchiwał się z uwagą odgłosom, dolatującym z dziedzińca. Około godziny ósmej przybył kurjer: było to już przy piątej wypróżnionej butelce, a chociaż kurjer ten narobił wiele hałasu, Baisemeaux nic nie słyszał.
Wszedł Franciszek.
— Wina, łotrze! i to najlepszego!
— Zaraz, ale, panie, przybył kurjer...
— Niech odda papiery w kancelarji, jutro przeczytam. Jutro będzie dosyć czasu, jutro będzie dzień — rzekł Baisemeaux, śpiewając ostatnie wyrazy.
— Zastanów się! — rzekł Aramis — zastanów się.
— Nad czem, kochany parnie d‘Herblay? — rzekł Baisemeaux, nawpół pijany.
— List, który kurjer przywozi do gubernatora cytadeli może być pilnym rozkazem, może nawet królewskim.
— Ha! może masz słuszność — wyjąkał Baisemeaux — rozkaz króla jest święty. Ale rozkazy, które przybywają w czasie wieczerzy, powtarzam, niech je djabli...
— Pamiętaj, Baisemeaux, że i ja nosiłem mundur i przywykłem natychmiast spełniać rozkazy.
— Chcesz pan więc?...
— Chcę, mój przyjacielu, ażebyś dopełnił powinności, i proszę cię o to, ażeby ten żołnierz nie myślał...
— To słuszne — rzekł Baisemeaux.
Franciszek czekał.
— Niechże mi przyniosą ten rozkaz — odezwał się Baisemeaux.
Franciszek przyniósł papier. Baisemeaux rozpieczętował i czytał powoli. Aramis udając, że pije, nie spuścił go z oka.
Baisemeaux, przeczytawszy, rzekł:
— Rozkaz uwolnienia! proszę uniżenie, ważna nowina, ażeby nam przeszkadzać.
— Przyznasz przynajmniej, kochany gubernatorze, że bardzo ważna dla tego, kogo ona dotyczy!
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/308
Ta strona została uwierzytelniona.
— 308 —