jakby z obłoków, Guiche krzyknął i wyciągnął ręce. Ale głos zamarł mu na ustach, jak siła w ciele. Prawa ręka, która podniosła się popędem woli, bez obrachowania siły, opadła bezwładnie na łóżko, a natychmiast białe zawinięcie przybrało kolor czerwony. Oczy młodzieńca zamknęły się, jakby już pasował się z niepokonanym aniołem śmierci, głowa nieruchomo leżała na poduszkach, a twarz z bladej stała się siną. Kobieta przelękła się, ale tym rasem, wbrew zwyczajowi, przestrach ją pociągał. Schyliła się nad rannym, chcąc ożywić swem tchnieniem tę zmienioną twarz, potem raptownie pocałowała lewą rękę Guicha, który, wstrząśnięty tem, jak iskrą elektryczną, otworzył oczy i zemdlał nanowo.
— Chodźmy — rzekła do swej towarzyszki — chodźmy, nie możemy tu dłużej pozostać, gdyż niezawodnie popełniłabym jaką niedorzeczność!
— Pani!... Pani!... Wasza wysokość zapomniała maski — rzekła, uważna na wszystko towarzyszka.
— Podnieś ją!... — odrzekła jej pani, wybiegając prawie nieprzytomna z pokoju.
A że drzwi od ulicy były otwarte, obie kobiety dostały się łatwo do pałacu.
Jedna z nich weszła do pokojów księżny i tam zniknęła.
Druga weszła do pokoju panien honorowych, to jest o piętro wyżej.. A wszedłszy do swego pokoju, usiadła przed stolikiem i, nie odetchnąwszy nawet, zaczęła pisać następujący bilecik:
„Tego wieczora księżna odwiedzała pana de Guiche. Z tej strony wszystko idzie jak najlepiej. Staraj się także, aby było dobrze, a nadewszystko spal to pismo“.
Złożyła list, nadając mu kształt podłużny, wysunęła się ostrożnie z pokoju, przebiegła korytarz, prowadzący do mieszkania dworzan księcia. Tam, zatrzymawszy się przy jednych drzwiach, lekko zapukała, wsunęła liścik i uciekła. Wróciwszy do swego pokoju, ukryła wszelkie ślady pisania i wychodzenia, a czyniąc to, spostrzegła na stole maskę księżnej, maskę, którą przyniosła, podług rozkazu swej pani, ale zapomniała jej oddać.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —