Król, wróciwszy do Paryża, udał się na radę i pracował przez znaczną część dnia. Młoda królowa, pozostawszy po pożegnaniu się z królem u królowej matki, zalała się łzami.
— O!... moja matko — rzekła — król mnie już nie kocha. Cóż się ze mną stanie, o, Boże!
— Mąż zawsze kocha taką żonę, jaką ty jesteś — odpowiedziała Anna Austrjacka.
— Może przyjść i ta chwila, moja matko, że będzie kochał inną kobietę, nie mnie. Może upodobać sobie inną, mieć z nią dzieci... Ale, tegobym chyba nie przeżyła...
— Marjo! Marjo!... — odpowiedziała królowa matka z uśmiechem, biorąc ją za rękę. — Pamiętaj moje słowa i niech one będą dla ciebie pociechą: Król nie może mieć Delfina bez ciebie, ty zaś możesz go mieć bez króla.
Przy tych słowach, którym towarzyszył znaczący wybuch śmiechu, królowa matka zwróciła się na przyjęcie księżny, którą paź w tej chwili oznajmił. Księżna zaledwie zmieniła ubranie i przybywała z twarzą wzburzoną, zdradzającą, że ma jakiś plan, którego wykonanie zajmuje ją, a skutek niepokoi.
— Przyszłam zobaczyć — rzekła — czy Wasze Królewskie Moście nie są utrudzone naszą małą podróżą.
— Bynajmniej — odpowiedziała królowa matka.
— Cokolwiek — rzekła Marja Teresa.