Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
—   55   —

I, zwróciwszy się do młodej królowej zapytała:
— Co zrobić z tą La Valliere?
— La Valliere — rzekła młoda królowa, udając zdziwioną. — Nie zmam tego nazwiska.
I odpowiedzi tej towarzyszył uśmiech zimny, właściwy tylko ustom panujących. Księżna była sama wielką księżniczką, wielką z umysłu, urodzenia i dumy, jednakże ciężar tej odpowiedzi zgnębił ją: musiała chwilę zaczekać, nim przyszła do siebie.
— Jest to jedna z moich dam honorowych — odpowiedziała z głębokim ukłonem.
— W takim razie — odpowiedziała Marja Teresa tym samym tonem — to twoja, a nie nasza sprawa, moja siostro.
— Za pozwoleniem — rzekła Anna Austriacka — to moja sprawa. I pojmuję bardzo dobrze — rzekła, rzucając wzrokiem porozumienia na księżnę — pojmuję, dlaczegoś mi pani o tem powiedziała.
— Wszystko, co pani czyni — wyrzekła księżniczka angielska — wychodzi jakby z ust bogini mądrości.
— Mnie się zdaje — odezwała się ze słodyczą Marja Teresa — że najlepiej tę pannę odesłać do domu i dać jej pewną pensję.
— Z mojej kasy może!... — odrzekła żywo księżna.
— Nie, nie, pani — przerwała Anna Austrjacka — nie trzeba tego rozgłaszać, król właśnie nie lubi, aby źle mówiono o kobietach. Trzeba to załatwić pocichu. Pani będziesz łaskawą przysłać do mnie tę dziewczynę. Ty zaś, moja córko, będziesz tak dobrą i pójdziesz na chwilę do siebie.
Prośby starej królowej były rozkazami. Marja wyszła do swoich pokoi a księżna rozkazała paziowi przywołać La Valliere.