Zamiar już był powzięty; chciała udać się do klasztoru Karmelitanek w Chaillot, którego przełożona słynęła z surowości, dreszczem przejmującej panie światowe. La Valliere nie znała Paryża, nigdy nie chodziła pieszo po ulicach i z pewnością zbłądziłaby w spokojniejszym stanie umysłu. Łatwo więc wytłumaczyć, dlaczego poszła w stronę wprost przeciwną.
La Valliere szła tak bez wytchnienia aż do placu Greve, zatrzymując się tylko kiedy niekiedy dla nabrania tchu, poczem biegła jeszcze prędzej. Przybywszy na plac Greve, spotkała trzech ludzi podpitych, wysiadających z łodzi, przywiązanej do brzegu. Łódka napełniona była baryłkami z winem, i widać było, że ci ludzie nieźle ją napoczęli. Śpiewali niezgodnemi głosami, a przychodząc do barjery, zasłaniającej brzeg rzeki, stali się zaporą dla dalszej podróży La Valliere. La Valliere zatrzymała się. Ci ze swej strony uczynili toż samo, a widząc wytwornie ubraną kobietę, jednozgodnie prawie otoczyli ją, wzięli za ręce i jęli wyśpiewywać.
„Kiedy nudzisz się sama, chodźże bawić się z nami, i t. d.“
La Valliere zrozumiała wówczas, że ludzie ci chcą ją zatrzymać, spróbowała się więc im wymknąć, lecz siły ją opuściły i krzyknęła przeraźliwie: Ale w tejże chwili gromada, która ją otaczała, rozwarła się, jeden z napastników upadł na lewo, drugi na prawo, trzeci zachwiał się na nogach. Oficer muszkieterów stanął przed nią, ze zmarszczonemi brwiami,