Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
—   68   —

Nakoniec spostrzegli Chaillot.
— Do którego domu pani idzie?... — spytał d‘Artagnan.
— Do Karmelitanek, panie.
— Do Karmelitanek?.. — powtórzył d‘Artagnan zdziwiony.
— Tak! a ponieważ Bóg zesłał mi pana na towarzysza podróży, przyjm moje podziękowanie i pożegnanie.
— Do Karmelitanek? pożegnanie? to chyba pani wstępujesz do klasztoru? — zawołał d‘Artagnan.
— Tak, panie.
— Pani!!!
Był w tym wyrazie pani!!!, do któregośmy dodali trzy wykrzykniki, aby go o ile można uczynić wyrazistym, był w nim cały poemat. Przypomniał jej i miłość w Blois i nowsze wspomnienia z Fontainebleau. Wyraz ten zdawał się oznaczać: pani! co mogłaś być szczęśliwa z Raulem, a możną z Ludwikiem, chcesz wstąpić do klasztoru?
— Tak, panie! poświęciłam się na służbę Boską i zrzekam się świata.
— Ale czy pewna pani jesteś swego powołania i czy nie mylnie tłumaczysz wolę Boską?
— Nie! skoro Bóg pozwolił, ażebym spotkała pana. Bez ciebie uległabym zmęczeniu, a ponieważ Bóg zesłał mi pana na mojej drodze pokazuje się, że Jego jest to wolą, abym dosięgła celu, jaki sobie zamierzyłam.
— Tak!... — rzekł d‘Artagnan, powątpiewając — ale wydaje mi się to za zbyt wyszukane.
— Bądź cobądź — rzekła młoda dziewica — objaśniłam pana o majem postanowieniu. Teraz chcę jeszcze prosić o jednę łaskę.
— O jakąż?
— Król nie wie o mojej ucieczce z pałacu Królewskiego.
D‘Artagnan uczynił poruszenie.
— Król — mówiła dalej La Valliere — nie wie o moich zamiarach.